Będąc jeszcze w pełni władz umysłowych, a przy tym w stanie całkowitej trzeźwości i wprost proporcjonalnego do owej trzeźwości wkurwienia oświadczam, że W DUPACH SIĘ WAM WSZYSTKIM POPRZEWRACAŁO. W każdym razie niektórym. Ja używam zaimka upowszechniającego tylko dla podniesienia poziomu ekspresji wypowiedzi, a tej nie zabraknie i w dalszej części dzisiejszego (gorzkiego) wywodu, bo rzuca mną po ścianach i w tym miejscu chylę czoła przed człowiekiem, który jako pierwszy wykorzystał słowo jako rodzaj w broni. Zapewniam, że gdyby nie łatwy dostęp do broni bezkrwawej, źle skończyłby śmiałek, który akurat znalazłby się w bliskim sąsiedztwie mojej ręki.
Może już bez dłuższych zapowiedzi, kwiecistych wstępów, bo i po co, skoro ten post służy tylko do zjechania pewnej grupy społecznej, ba, niewielkiej części tejże grupy społecznej, ale za to tej części grupy, której W DUPACH SIĘ POPRZEWRACAŁO! Może zbyt długo tłumiłam w sobie rezultat mojej smutnej obserwacji, może zbyt długo odpierałam pogardliwe spojrzenia i złośliwe komentarze osób, które GÓWNO SIĘ ZNAJĄ NA RZECZY, ale dzisiaj zamierzam szczerze powiedzieć, co o tym wszystkim myślę.
Tak, jestem studentką. Tak, jestem dziewczyną - dla tych, którzy mają wątpliwości co do kwestii płci Pijanego Zająca, który z reguły wypowiada się tutaj w pierwszej bądź trzeciej osobie rodzaju męskiego (to zjawisko również wyjaśnię, kiedyś tam...). Nie po to jednak dostałam się na dzienne studia, żeby teraz dowiadywać się o sobie nowinek, na które sama najpewniej nigdy bym nie wpadła. Poniżej prezentuję źródło pisane o ograniczonej wiarygodności (z racji miejsca pozyskania), niejako odzwierciedlające współczesny sposób myślenia o nas, studentkach:
Pomijając już zatrważający poziom zaawansowania intelektualnego pana oznaczonego na granatowo, Bogiem a prawdą ja mu się wcale nie dziwię. Co innego wyraźnie ukazane ograniczenia w jego myśleniu, a co innego siła sprawcza owych ograniczeń, skądinąd niewielka (mówi się o 1/5 polskich studentek, które rzeczywiście "dają za kasę" albo ja mam jakieś przestarzałe dane statystyczne), która, jak się okazuje, potrafiła się przebić i rozpowszechnić do tego stopnia, że teraz wystawia niechlubną wizytówkę całemu środowisku i kurewstwem swoim zaniża opinię ogółowi. Zresztą, podobne stwierdzenia spotykałam już u ludzi dalece mądrzejszych od powyższego kretyna. Kiedy pewien pan, względnie inteligentny, zareagował szczerym zdumieniem na wiadomość, że jednak nie każda studentka leci na łatwy zarobek, w pierwszym momencie miałam ochotę przetrącić mu szczękę, później nie wiedziałam już, czy powinnam zacząć się śmiać, czy może raczej - płakać. Optymistycznie zakładam, że obaj panowie nie mieli w swoim życiu do czynienia z wieloma teraźniejszymi studentkami, jeśli mieli - to zapewne z którąś z reprezentantek tej jednej piątej czarnych owiec w stadzie, i w mojej indywidualnej ocenie mogę ich częściowo usprawiedliwić. Sama czasami zastanawiam się, ile takich czarnych owiec wypuści w świat moja uczelnia i modlę się, żeby nie była to żadna z moich koleżanek. Potęga zjawiska jest już tak wielka, że nawet mnie zaczęło się udzielać.
Co nie zmienia faktu, że wspomniani wcześniej panowie GÓWNO SIĘ ZNAJĄ!
I jakim prawem ja mam zbierać cięgi za coś, od czego trzymam się z daleka? Dlaczego ja, będąc studentką, miałabym odpowiadać za bandę rozpasanych dziewuch, którym, delikatnie rzecz ujmując, W DUPACH SIĘ POPRZEWRACAŁO?! Czy wraz z chwilą przestąpienia progu uczelni miałam już przypiętą łatkę z kłamliwym zasobem epitetów (dziwka, uniwersytutka, puszczalska...)? Jak długo jeszcze będę musiała wysłuchiwać świństw na swój temat, głoszonych przez ekspertów od siedmiu boleści, przekonanych o swojej nieomylności?
Jasne, dalej możemy nazywać kurwienie się sponsoringiem, zwykłe dziwki paniami do towarzystwa, dalej możemy brnąć w żałosne samousprawiedliwienia i dorabiać fałszywe ideologie, i szambu nadawać nazwę perfumy. I wcale się nie zdziwię, jeśli za X lat ludzie zaczną pluć w twarz niegdysiejszej elicie społecznej, a inteligencji wypominać "błędy młodości", niezależnie od tego, czy wina zaistniała czy nie zaistniała... Mogłabym teraz spokojnie jeździć po tych wszystkich starych zboczonych grzybach, którymi brzydzą się już nawet własne żony, w związku z czym zmuszeni są poszukiwać naiwnych dziewczynek, z którymi za odpowiednią sumę będą mogli zrobić wszystko. Ale po co? Jeśli nie ma towaru, nie ma i klientów, a naiwne dziewczynki same pchają się w paszczę lwa (już widzę populację lwów urażonych tym porównaniem). O ile jestem jeszcze w stanie od biedy usprawiedliwić studentki z ubogich rodzin (i to bardzo od biedy, bo stypendiów socjalnych nikt nie żałuje, a możliwość dorobienia do kieszonkowego - a choćby i tych dwustu złotych - też nie jest zarezerwowana dla wybranych), tak potępiam w czambuł wszystkie te głupie pannice, które na studia poszły nie po wiedzę, lecz po to, żeby się wylansować. Hasło "za hajs matki baluj" jest już doskonale znane, ale co robić, kiedy matka "hajsu" daje za mało? Zamiast cieszyć się, że mają możliwość studiowania, że nie muszą zapierdalać w kamieniołomach, żeby utrzymać matkę, ojca i siedmioro rodzeństwa, że pieniędzy starczy im na godny byt, wyszukują sobie "hojnych" staruszków w Internecie, a za co? Za parę firmowych szmat, za imprezę w "elitarnym" klubie, za lepszy telefon komórkowy...
NO W DUPACH SIĘ POPRZEWRACAŁO OD TEGO DOBROBYTU!
Wszystko oczywiście pod przykrywką "erotycznej przyjaźni", do której korzyści finansowe są dodatkiem. Jeśli to jest przyjaźń, to moja babcia zostanie papieżem. Przeglądając z czystej ciekawości strony z serii "szukam sponsora" można się natknąć na ogłoszenia, w których sponsorzy określają jasne warunki układu - wzrost taki, sylwetka taka, waga taka, a włosy takie. Odbiegasz od wizerunku - spierdalaj, a najlepiej w ogóle nie odpowiadaj na ogłoszenie. Panienki nie lepsze. "Śmieszne sumy 100 zł mnie nie interesują" - czytam na jednej z takich stron. Czy przyjaźń nie powinna być bezwarunkowa? Czy przyjaciela lubi się za coś? Kto w ogóle używa słowa "przyjaźń" w takim kontekście?
Za takich ludzi odpowiadają niewinni. Odpowiedzialności zbiorowej nie uniknie nawet studentka, która, nieświadoma niczego, poszła na uniwersytet, żeby wynieść z niego coś więcej, niż cztery tysiące od rozrzutnego dziadunia w kieszeni. Dawniej prostytucja była zawodem - niechlubnym, fakt - ale ściśle określonym. Dzisiaj ten syf przenika do innych środowisk, na niekorzyść uczciwych, przez postronnych wkładanych jednak do tego samego worka.
W dupach się poprzewracało...